Nowa Zelandia…zielono, pagórkowato i czysto :)

Zanim jednak zacznę się rozpisywać o drugim etapie wyprawy A.NZ.A, czyli o Nowej Zelandii muszę wspomnieć, ze droga tutaj nie była usłana rózami.  W celu uzmysłowienia o co chodzi muszę cofnąć się w czasie do 26-go marca, czyli dnia kiedy to moja noga stanęła na nowozelandzkiej ziemi po raz pierwszy. Po wylądowaniu na lotnisku w Auckland i standardowej procedurze lotniskowej udałem się po odbiór mojego przybytku (czyt. roweru i całej reszty ekwipunku). Po około 25-30 min. oczekiwania zacząłem się zastanawiać co jest grane. Mniej więcej w tym samym czasie jegomość zajmujący się właśnie sprawami bagazu podszedł do mnie i zapytał o co chodzi. Po krótkiej wymianie zdań zostałem skierowany do okienka „Bag services”. Jakie było moje zdziwienie kiedy to po paru minutach okazało się, ze czeka na mnie email wysłany z Kuala Lumpur przez moje „ukochane” linie lotnicze Air Asia z informacją, ze mój cały bagaz został wstrzymany ze względu na zbyt duza wagę. Przechodząc do meritum sprawy musiałem wysłać maila do Air Asia z pismem dającym autoryzację do podzielenia mojego bagazu na dwa mniejsze….i po ponad 48h spędzonych na lotnisku, zapoznaniu się ze sprzedawcami w MC Donaldzie, KFC, Pita Pit, przeczytaniu wszystkich mozliwych ulotek dotyczących Nowej Zelandii, wędrowaniu pomiędzy 1-ym i 2-im, 2-im i 1-ym piętrze lotniska, przypatrywaniu się Nowozelandczykom pakującym frytki do burgerów, porównywaniu twardości siedzeń na obu piętrach lotniska….i dokonaniu stosownej opłaty za bagaz otrzymałem w końcu moją brykę z wszystkimi szpejami w nienaruszonym stanie! :)) A noga juz się pali na Nową Zelandię ! No to nagniatamy! 🙂

W Auckland spędziłem jedną noc w…Buddyjskim Centrum. Po bardzo dobrych doświadczeniach z buddystami w Azji postanowiłem zobaczyć czy tutaj działa to na podobnych zasadach. Nie było az tak łatwo, gdyz rozmowa trwała całe 10 minut 😉 , ale finalnie zdobyłem zaufanie Pani prowadzącej ośrodek i po wieczorze spędzonym na rozmowach z uczestnikami sesji miałem cały ośrodek wraz z zapleczem kulinarnym tylko dla siebie 🙂 Po razem spędzonym śniadaniu nagniatam dalej.

Bazowy plan był taki, zeby z Auckland pojechać do Hamilton i stamtąd zaatakować Hobbitton Movie Set. Po wnikliwej analizie trasy a takze tego, ze aby dostać się na wcześniej wspomnianą atrakcję trzeba słono zapłacić oraz faktu, iz będąc kiedyś w kinie na Lord of the rings…prawie zasnąłem po 15 minutach zmieniłem plan i pojechałem do pięknej, nadmorskiej miejsowości- Tauranga. Co do samej drogi, to tak jak wspomniałem w tytule-jest zielono, pagórkowato (terminu uzywam celowo, bo nie są to góry póki co, jednak owe pagórki potrafią ciągnąc się przez 40 km…potem 5-10 km wypłaszczenia i znow 40 km pagórków) i czysto. To jak Nowozelandczycy dbają o przyrodę zasługuje na słowa uznania. Trawniczki i zywopłoty równo przystrzyzone, plaze czyściutkie, wszystko oznakowane i  czyste. Zeby nie popaść w skrajności owszem jak wszędzie tak i tutaj jakiś papierek, tudziez puszka po piwie by się znalazła, ale jest tego naprawdę mało. To się rozgadałem 😉

Oto wcześniej wspomniana Tauranga i jej wybrzeze:

Z Taurangi udaję się do miasta Rotorua słynącego z gorących źródeł. Zapach siarki jest wszechobecny. Ogólnie kopci, dymi, smierdzi jajkiem 😉

Gejzery i zródła geotermalne zawsze robią na mnie wrazenie. Jednak poniewaz napatrzyłem się na nie w Islandii, to rzecz jasna wrazenie to juz nie jest takie mocne. Największe wrazenie w Rotorua zrobił na mnie las….tak las drzew cytując klasyka. Ten las jest niezwykły. Drzewa są przepotezne (zobaczcie na zdjecie z rowerem opartym o drzewo…), robią kolosalne wrazenie…no i jak to w Nowej Zelandii system ściezek, oznakowań, oczywiście punkt informacji z 150-oma ulotkami dotyczącymi wszystkich atrakcji w rejonie. Tego się lepiej nie da zrobić. Zresztą zobaczcie sami.

Aha…no jak widać na jednym z powzszych zdjęć Karol tez tam był 😉 Smiech mnie ogarnia, bo podczas przerwy obiadowej zasiadłem przy tej ławeczce i był to jedyny wpis na niej…a co tam niech cały swiat wie, ze Karol tam był 😉 Ciekawe czy Karol był z Polski, tego juz sie nie dowiem 😉

Kolejną atrakcją, którą postanowiłem zobaczyc w Rotorua są jeziora: niebieskie-Tikitapu Lake i zielone-Rotokahaki Lake

oraz Goverment Gardens w centrum miasta:

DSC09044

Podczas mojego pobytu w Rotorua odbywał się takze znany fanom sportów grawitacyjnych, czyli mi takze Crankworkx Bike Festival. Nazjezdzało się downhillowców i endurowców z całego świata. Maszyny….oj było na czym oko zawiesic 🙂 Przy okazji system ściezek rowerowych, pasów na drodze dla rowerzystów pierwsza klasa. A oto jeden ze znaków przy drodze:

DSC08930

Budowanie swiadomosci ponad wszystko 🙂

Z Rotorua udaje się do Taupo, gdzie obecnie przebywam. Miałem zostać jeden dzień, ale pogoda się popsuła i wyruszam jutro. Miejsc do odwiedzenia w okolicy Taupo jest sporo. Ja wybrałem jednak te, które najbardziej mnie zainteresowały.  I tak na pierwszy ogień poszły Huka Falls. Nazwa adekwatna do miejsca; huczy i to ostro.To tutaj przelewa się 220, 000 litrów wody…na sekundę! Wyobrazacie to sobie? Bo ja nie 😉

W Taupo postanowilem się tez trochę zabawic. A co, nie samym rowerem człowiek zyje. 😉 Zabawa nazywa się Cliffanger Swing, czyli swobodne spadanie w koryto rzeki…. Oj jest zabawa!  U mnie adrenaline rush objawił się juz po locie napadem konwulsji smiechowych. Hustałem się na tej hustawce rechocząc radosnie 😉 Rozmawiałem z ludzmi, ktorzy wczesniej skakali na bungy z ich opowiesci wiem, ze wrazenia są bardzo porównywalne. Podstawowa róznica polega na tym, ze decyzja jest podejmowana za nas tzn. po tym jak chłopaki zapną wszystkie pasy, uprzęze i człowiek zawisnie nie ma się juz wiele do powiedzenia. Naciskają przycisk i potem jest juz tylko swobodny lot w dół okraszony okrzykami. Aj na samą myśl poszedłbym jeszcze raz. Na koniec dostaje się pamiątkowy certyfikat. Za wzorową współpracę dostałem takze pendrive ze zdjęciami i filmem z całego wydarzenia. Ponizej kilka zdjęc z fazy lotu i fazy hustania.

Na koniec pobytu w Taupo, zeby uspokoic emocje wybrałem się na rejs statkiem po jeziorze w celu zobaczenia słynnych w rejonie Maori Carvings. Są one stosunkowo młode; powstały one 40 lat temu. Rejs jak to rejs-pizza, piwko, ciasteczko, kawka, chill-out:)

Odnosnie Maorysów jest to grupa etniczna Nowej Zelandii, posługująca się językiem maoryskim. Według badań Maorysi są potomkami klanów Polinezyjczyków z wysp wschodniej części Oceanu Spokojnego (m.in. Tahiti), którzy jako pierwsi ludzie dotarli do brzegów Wyspy Południowej pomiędzy rokiem 925 a 1280 naszej ery. Generalnie wyrózniają się swoim wyglądem w stosunku do Nowozelandczyków. Zarówno kobiety jak i męzczyźni to bruneci, są dobrze zbudowani, masywni. Chłopy lubią sobie zjeść steka z nowozelandzkiej czerwonokrwistej wołowiny a i kobiety nie lecą na sałacie przeplatanej z rzodkiewką okraszoną listkiem pietruszki. Rozumiem ich całkowicie 🙂

Na zakończenie tego wpisu rózne kurioza z NZ m.in. dwa oddzielne krany do wody gorącej i zimnej (…Anglicy tu byli). Najlepszy przykład tego ustrojstwa mam w miejscu, gdzie własnie przebywam. Nie ma mowy o ustawieniu wody „posredniej”. Albo ukrop albo zimna. Mycie więc polega na popuszczeniu trochę wody ciepłej (z przewagą gorącej) po to, zeby na 3 sekundy odkrecać szybko zimną, która w pierwszej fazie jest letnia. Ogólnie komedia 🙂

DSC08942

Mój pozytywny TOP wędruje jednak do sklepów sieci Countdown. Darmowe owoce dla dzieci! No cóz jak to się mówi kazdy z nas ma w sobie odrobinę dziecka, więc jak cos, to mam powazny argument 😉

DSC09046

To lokalna wersja „Jeden z dziesięciu”. Nagroda zacna; o co jednak chodziło autorowi nie mam pojęcia.

DSC08931

Podobnie rzecz ma się tutaj. Nazwać kawiarnię i piekarnię Angkor Wat? Stawiam piwo jak ktos znajdzie tutaj sensowne wytłumaczenie 😉

DSC08950

Ale to juz mi sie bardzo podoba:

Jutro ruszam w kierunku Tongariro a tam na słynny 19 km-owy szlak pieszy Tongariro Alpine Crossing Path na który juz ostrzę sobie zęby a w zasadzie to nogi. Oby tylko pogoda dopisała!

 

2 uwagi do wpisu “Nowa Zelandia…zielono, pagórkowato i czysto :)

  1. Oscyp

    Hej, mam pytanie techniczne; czy w Australii lub Nowej Zelandii trzeba miec kask podzas jazdy rowerem?
    (Wybieramy sie w grudniu na rowerowanie i mamy taka mala zagwozdke). Dzieki za pomoc!

    Polubienie

    1. Cześć. Miałem kask od początku wyprawy, gdyż nie bardzo wyobrażam sobie jazdę bez niego, więc jakby regulacje prawne mnie nie interesowały, bo i tak wiedziałem, że będę używał. Także w tym przypadku „google.com”. Tak czy siak udanego rowerowania 🙂 Nowa Zelandia Was powali 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Oscyp Anuluj pisanie odpowiedzi